Wywiad z Ks. Dr Pawłem Gabarą
Ks. Paweł Gabara, Izabela Rutkowska
FENOMENY NASZEJ WIARY
Objawienia, uzdrowienia, charyzmatycy
1. Czym są sanktuaria? Dlaczego Kościół ustanawia takie miejsca?
Stulecie prywatnych objawień w Fatimie oraz pięćdziesięciolecie koronacji obrazu Matki Boskiej w Licheniu są dobrą okazją do przypomnienie sobie znaczenia miejsc świętych w rozwoju życia duchowego człowieka. Świątynie, które Kościół obdarzył tytułem sanktuariów, są zazwyczaj miejscami, w których wydarzyły się i wydarzają rzeczy szczególne lub miejscami dedykowanymi Trójcy Przenajświętszej, Chrystusowi Panu, Najświętszej Dziewicy Maryi, aniołom, świętym, do których pielgrzymują wierni z powodu szczególnej pobożności. Dlatego w różnych miejscach świata mamy sanktuaria poświęcone Jezusowi Chrustowi: Sanktuarium Krwi Chrystusa, Chrystusa Cierpiącego, Relikwii Drzewa Świętego, Bożego Miłosierdzia; Matce Bożej: Sanktuarium MB Częstochowskiej, MB Licheńskiej; oraz wielu świętym: św. Józefowi, św. Maksymilianowi Marii Kolbemu, św. Janowi Pawłowi II, św. Antoniemu…
Zazwyczaj miejsca te związane są z kultem obrazu, figury czy też relikwii lub też z prywatnymi objawieniami, które zostały oficjalnie uznane przez Kościół, choć nie należą do depozytu wiary. Oznacza to, że ich celem nie jest uzupełnienie Objawienia Chrystusa, lecz pomoc nam w pełniejszym jego przeżywaniu. Właśnie z tzw. „prywatnymi objawieniami” związany jest kult i pobożność ludowa związana z Objawieniami Najświętszej Maryi Panny w Fatimie.
2. Jakie jest znaczenie sanktuarium w Fatimie?
Od maja do października 1917 r. każdego 13 dnia miesiąca (poza sierpniem), ok. południa, Najświętsza Maryja Panna objawiała się trzem wizjonerom: Łucji de Jesus, Franciszkowi i Hiacyncie Marto, którzy mieli kolejno po dziesięć, dziewięć i siedem lat. W tym roku obchodzimy 100-lecie tych wydarzeń, wciąż ważnych dla Kościoła i Świata. Podczas tych 6 spotkań z dziećmi Matka Boża prosiła o modlitwę różańcową oraz ofiarę w intencji nawrócenia i pokoju na świecie. Należy zaznaczyć, że objawienia dokonywały się w czasie trwającej I wojny światowej, która pochłonęła miliony ofiar ludzkich i którą nazywano „Wielką Wojną”, ponieważ przyłączyło się do niej bardzo wiele krajów i toczyła się ona nie tylko w Europie.
Już podczas pierwszego spotkania z widzącymi Matka Boża prosiła ich o codzienną modlitwę różańcową w intencji pokoju na świecie i zakończenia wojny. Podczas drugiego spotkania Matka Boża mówiła do dzieci o tym, że Jezus Chrystus chce „ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron” (13 czerwca 1917 r.). Podczas kolejnych spotkań ponowiła wezwanie do modlitwy i podejmowania wyrzeczeń w intencji grzeszników, ponieważ jak powiedziała „wiele dusz idzie do piekła, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił” (13 sierpnia 1917 r.). Podczas ostatniego objawienia Matka Boża poprosiła dzieci, aby w miejscu objawień wybudowano kaplicę oraz ujawniła im swoje imię: „Jestem Matką Boską Różańcową” i poprosiła, aby odmawiali „w dalszym ciągu codziennie różaniec”. W kontekście ostatniego objawienia można powiedzieć, że Sanktuarium w Fatimie powstało z woli Matki Bożej.
13 października 1930 roku Kościół oficjalnie ogłosił, że objawienia w Fatimie są zgodne z nauką Kościoła i zatwierdził kult Matki Bożej Fatimskiej, a 8 grudnia 1942 roku papież Pius XII poświęcił świat Niepokalanemu Sercu Maryi.
3. Czy modlitwy zanoszone przez wstawiennictwo Maryi tam są bardziej wysłuchiwane niż te zanoszone we własnej parafii?
Sanktuaria, podobnie jak inne kościoły, są miejscem zamieszkiwania Boga wśród ludzi, dlatego jak wierzymy, w każdym z tych miejsc Bóg wysłuchuje naszych modlitewnych wołań. Jednakże skuteczność ich wysłuchania zależy od woli Boga. Zauważmy, że podczas objawień Łucja, która jako jedyna miała możliwość rozmowy z Maryją, wielokrotnie prosi Ją o uzdrowienie dla chorych. Maryja na tę prośbę odpowiada: „Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany” (13 października 1917 r.). Czyli wysłuchiwanie naszych próśb i modlitw uzależnione jest od woli Boga. Z tym że, jak naucza Kościół, są takie miejsca, w których nasza wiara wzrasta poprzez nabożeństwa, głoszone słowo Boże, świadectwo wiernych oraz częste znaki miłosierdzia Boga, które są tam obecne.
4. Coraz częściej słyszymy o tzw. Mszach z uzdrowieniem. Czym są takie Msze – czymś więcej od innej Mszy?
Podczas celebracji każdej liturgii Mszy św. obecny rzeczywiście i substancjonalnie (pod postacią chleba i wina) Chrystus, przychodząc do nas, dotyka nas, uświęca i uzdrawia. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (1421) czytamy, że „Pan Jezus lekarz naszych dusz i ciał […] chciał, by Kościół mocą Ducha Świętego kontynuował Jego dzieło uzdrawiania i zbawienia”, zaznaczając jednocześnie, że jest to „cel dwóch sakramentów uzdrawiania: sakramentu pokuty i namaszczenia chorych”. Warto zauważyć, że w tej wypowiedzi Magisterium Kościoła nic nie mówi o sakramencie Eucharystii, choć tradycja liturgiczna przewiduje sprawowanie Mszy św., w czasie której udziela się sakramentu namaszczenia chorych. Dlatego w sensie ścisłym o takiej liturgii możemy powiedzieć, że jest to Msza św. z modlitwą o uzdrowienie.
Jednakże myślę, że w pytaniu tym raczej chodzi o Mszę św., w czasie której jedna osoba lub grupa osób prowadzi tzw. charyzmatyczną modlitwę z prośbą o uzdrowienie. Nie spotkałem się z dokumentem kościelnym, który wprost podejmowałby zagadnienie modlitwy o uzdrowienie w połączeniu z Mszą świętą, choć liturgie te spotykają się z wielkim uznaniem wiernych. W Instrukcji na temat modlitwy w celu osiągnięcia uzdrowienia pochodzącego od Boga Kongregacji Nauki Wiary przestrzega się jednak duchownych przed pomieszaniem modlitw liturgicznych związanych z obrzędem sakramentu z modlitwami pozaliturgicznymi, do których należą modlitwy charyzmatyczne. Jednakże w dokumencie tym nie zabrania się łączenia tych form, co oznacza, że sprawowanie Mszy świętej, w czasie której zanosi się modlitwę o uzdrowienie, jest dopuszczalne.
W historii Kościoła nie brakowało tzw. „świętych cudotwórców”, którzy dokonywali uzdrowień niewytłumaczalnych w logiczny sposób. Należy podkreślić, że „charyzmat uzdrawiania” nie jest przypisany szczególnej, określonej grupie wiernych (apostołom, prorokom lub innym), lecz jak mówi św. Paweł: „Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce” (1 Kor 12,11). Zatem przypisywanie charyzmatu uzdrawiania prowadzącemu modlitwę o uzdrowienie, jest niedopuszczalne. Należy, jak naucza Kościół w przywołanej Instrukcji, „zwierzyć suwerennej woli Ducha Świętego, który daje pewnym osobom specjalny charyzmat uzdrawiania, aby ukazać moc łaski Zmartwychwstałego”. Jeżeli zatem Chrystus mówi do nas przez nas, to możemy powiedzieć, że w jakimś wymiarze Msza święta, podczas której Chrystus uzdrawia, uwalnia z mocy zła, jest czymś wyjątkowym, choć nie oznacza to, że nie dokonuje się to podczas każdej sprawowanej liturgii.
5. Kolejny fenomen naszych czasów – charyzmatyczni misjonarze w stylu ojca Johna Bashobory. Msze na stadionie. Skąd potrzeba takich rekolekcji doświadczanych w tłumie?
W każdym czasie Bóg posyła charyzmatyczne osobowości, przez które przypomina nam o pięknie Ewangelii. Niewątpliwie należeli do nich: św. Franciszek z Asyżu, św. Ignacy z Loyoli, św. Tereska od Dzieciątka Jezusa, św. br. Albert Chmielowski, św. Matka Teresa z Kalkuty, św. Jan Paweł II, papież Benedykt XVI, czy też papież Franciszek, którego pontyfikat bez wątpienia jest swojego rodzaju błogosławionym czasem. Z pewnością do takich charyzmatycznych osobowości należy i ojciec John Bashobora. Jednakże należy uświadomić sobie, że owi charyzmatyczni słudzy są, jak sami o sobie mówili, mówią, narzędziem w ręku Boga i że w przypadku o. Bashobory, to nie on uzdrawia, lecz Jezus Chrystus, który przez niego działa. Zresztą w wywiadzie, jaki udzielił on Polskiej Telewizji, wielokrotnie podkreśla ten fakt, że jest tylko narzędziem w rękach Pana, że głosi Jego słowo i Jemu służy. W wywiadzie tym mówi również, że został poproszony przez ludzi, by wyjaśnić im cud uzdrowienia i pomyślał, że najlepszym wyjaśnieniem tego cudu będzie „rozmowa przez sakramenty”. A przecież to w sakramentach jest obecny Jezus Chrystus i przez nie On działa. Tylko trzeba w to uwierzyć.
Coraz częściej się przekonuję, że dziś potrzebujemy świadectwa wiary tych osób, które doświadczyły spotkania z Jezusem. Tego entuzjazmu z głoszenia Jezusa, który towarzyszył rodzącemu się Kościołowi, a o którym czytamy w Dziejach Apostolskich i o którym mówi nam papież Franciszek. Nie oznacza to, że tego entuzjazmu w ogóle nie ma, ale z pewnością Kościół potrzebuje dziś na nowo zachwytu Ewangelią.
6. Jak rozumieć tzw. odpoczynek w Duchu? Nagle ktoś modlący się obok nas upada na posadzkę i sprawia wrażenie nieprzytomnego, w pierwszym odruchu chcemy go reanimować, a po chwili on podnosi się i sprawia wrażenie najszczęśliwszego człowieka na świecie.
W Polsce spotkamy wiele określeń pewnego fenomenu, który towarzyszy modlitwie wspólnot charyzmatycznych, a który określa się „spoczynkiem w Duchu Świętym” lub też „zaśnięciem w Duchu”. Zjawisko to jest działaniem Bożego Ducha, chociaż może się zdarzyć, że będzie to również działanie zła, podjęte po to, by osoba nie została uwolniona, np. podczas modlitwy egzorcyzmu. Przeczytałem kiedyś wspaniałą książkę Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch ks. Jana Reczka, w której autor wyjaśnia, że tzw. spoczynek w Duchu Świętym jest łaską wypływającą z modlitwy. Wielokrotnie byłem świadkiem takich wydarzeń i przyjmując je na ludzką logikę, zawsze zastanawiałem się jak to jest, że ludzie – podkreślam, podczas modlitwy – nagle upadają na ziemię i nigdy się nie ranią. Myślę, że w momencie spoczynku wola człowieka jest poddana sile, która ją przekracza, czyli Bożej łasce. Osoby doświadczające spoczynku opisują to doświadczanie, jako pełne miłości i ciepła dotknięcie Boga, przejawiające się wewnętrznym, wręcz błogim pokojem.
Należy jednak podkreślić, że sam spoczynek nie jest celem samym w sobie, lecz narzędziem działającego Boga. O tym świadczy fakt, że wydarza się on podczas liturgii z modlitwą o uzdrowienie, modlitwą wstawienniczą, przebłagalną, uwielbienia, czyli w sytuacji, kiedy wyraźnie wzywany jest Duch Święty. Stanu spoczynku w Duchu Świętym doświadczają zazwyczaj osoby, wobec których praktykowany jest modlitewny gest włożenia rąk, ale nie tylko, doświadczają go także ludzie, których błogosławi się Najświętszym Sakramentem oraz ci, którzy przyjęli Jezusa w komunii świętej.
Oczywiście, nasuwa się pytanie, jak należy reagować, jeżeli jesteśmy świadkami takiego wydarzenia? Przede wszystkim nie powinniśmy wpadać w histerię i przerywać swojej modlitwy. Z drugiej strony bądźmy pewni, że organizatorzy modlitewnego spotkania są przygotowani na to, by reagować w sytuacjach ich niepokojących.
7. W latach 80-tych XX w. doświadczaliśmy wielkiego rozwoju Odnowy w Duchu św. Nowe formy modlitwy, entuzjazm, otwarcie na dary Ducha św. Niektórzy mówili o wiośnie Kościoła, inni obwiniali tę wspólnotę o nadmierne przywiązanie do niesamowitych łask. Czy słusznie? Może taka po prostu jest natura człowieka, że potrzebuje doświadczać Boga w sposób wyjątkowy?
Określeniem „Wiosna Kościoła” nazwał Jan Paweł II odnowę Kościoła, która ma nastąpić poprzez nową ewangelizację. Co cieszy – powiedział również Papież – że dokona się to przy znaczącym udziale wspólnot świeckich. Mówię o tym dlatego, że nie należy tego pojęcia przypisywać jedynie Odnowie w Duchu Świętym i że warto wiedzieć, iż ruchów odnowy, wspólnot, stowarzyszeń, które dziś kształtują Kościół katolicki w Polsce jest ok. 150. Rozkwit tych wspólnot jest wielkim dobrem Soboru Watykańskiego II, który dostrzegł potrzebę głębszego i owocniejszego zaangażowania osób świeckich w życie Kościoła. Oczywiście, jest jeszcze wiele do zrobienia, jeżeli chodzi o otwartość duszpasterzy na osoby świeckie, ale ostatnie lata przekonują księży, że bez zaangażowania laikatu w kształtowanie się duszpasterstwa nasze parafie spustoszeją.
Proszę zauważyć, że jednym z ważnych zadań Kościoła po soborze jest umiejętność odczytywania znaków czasu. Uważam, że świetnie robi to papież Franciszek, choć niekiedy poprzez swoje działania naraża się na niezrozumienie i krytykę. Myślę, że generalnie wszelkiego rodzaju nowości są przyjmowane z ostrożnością, a niekiedy i nieufnością. Tak się również dzieje w Kościele i odnosi się to także do różnych form pobożności. Zwróćmy uwagę, że w ostatnich latach bardzo popularny stał się udział w tzw. Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Zgodzę się z tymi, którzy krytykują nazwę tej duszpasterskiej inicjatywy, bo przecież Droga Krzyżowa Jezus sama w sobie była czymś, co na sposób ludzki przekracza naszą wyobraźnie i zrozumienie. My wiemy, że pojęcie „ekstremalna” odnosi się do formy jej celebrowania i w tym znaczeniu jest ona jakąś nową formą przeżywania Męki Pańskiej. Pocieszające jest to, że w różnych miejscach Polski, i nie tylko Polski, uczestniczy w niej tyle tysięcy osób, ale jednocześnie trzeba podkreślić, że kolejne setki tysięcy wiernych w każdy piątek okresu wielkiego postu uczestniczą w nabożeństwie w swoich parafialnych Kościołach. W podobny sposób spoglądam na różnego rodzaju modlitwy, formy nabożeństw, które są celebrowane w różnych wspólnotach. Jeżeli są one zatwierdzone przez Kościół, to nie należy się ich w żaden sposób obawiać. A o tym, że nasza ludzka natura potrzebuje nowych form przeżywania doświadczenia Boga, nie mam wątpliwości.